Strona główna :: Dodaj do ulubionych :: Ustaw jako stronę startową :: Archiwum
      Menu główne

      Bike Club

      Odznaki kolarskie

      Panel użytkownika

Login:
Hasło:

Aby uzyskać login i hasło skontaktuj się z administratorem serwisu

      Zlot przodowników

      Centralny zlot TK

      Pielgrzymka rower.
      Rajd rowerowy "odwiedziny u diabła Boruty" - Łęczyca, Tum, Góra Św. Małgorzaty
    Opisywany rajd miał się odbyć tydzień temu, jednak w porze zbiórki jakieś moce piekielne zasnuły niebo chmurami z których wylał się obfity deszcz. Po decyzji organizatorów odwołującej rajd i odprawieniu potencjalnych uczestników niebo jakby wypogodziło się i przestało padać. Można różnie tłumaczyć to co zaszło, jednak bardzo prawdopodobna wydaje się wersja, że łęczycki diabełek po prostu nie życzył sobie odwiedzin w tym dniu. Jak ogólnie wiadomo diabeł bywa kapryśny i podstępny, czasem lubi zepsuć dobrą zabawę, a niekiedy przygotowuje misterny plan, którego celem jest zdobycie ludzkich dusz. Przekładając rajd na następny tydzień mieliśmy cichą nadzieję, iż nie wpadniemy w żadną zasadzkę przygotowaną przez Borutę. Aby tego uniknąć nie zdradzaliśmy nikomu gdzie będą postoje, a przebieg trasy powrotnej został troszeczkę zmodyfikowany. Dzisiaj pisząc te słowa mogę stwierdzić: udało się!
Zapraszam do przeczytania relacji z naszej wyprawy i obejrzenia zdjęć.

    Zbiórka uczestników miała miejsce W Kutnie na Pl. Piłsudskiego o godzinie 9.30. Na start stawiło się 21 śmiałków w różnym wieku, gotowych pojechać niemal do piekła i z powrotem. Pogoda tym razem była wyśmienita, zapowiadała się ciekawa wyprawa. Uczestnicy otrzymali mapki i ulotki - tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś uległ zakusom Boruty i zgubił drogę powrotną. Kolega Michał ze Stowarzyszenia Rozwoju Gmin "CENTRUM" dodatkowo wyposażył nas w opaski odblaskowe, które po zmroku ostrzegają "opętanych" kierowców i ponoć odstraszają moce piekielne. Wyruszyliśmy punktualnie o godzinie 10.00, kierując się w stronę Łąkoszyna i dalej do Nowej Wsi. W lesie przed Strzegocinem zorganizowaliśmy pierwszy nieplanowany, krótki postój. Kolejna przerwa w jeździe miała miejsce przy kościele w Strzegocinie. Miejsce to wybrane zostało nieprzypadkowo, gdyż bliskość świątyni zapewniła nam poczucie bezpieczeństwa. Kolejne kilometry pokonywaliśmy ze stałą prędkością około 15km/h. Po około godzinie i jeszcze jednym spontanicznym postoju w Marynkach dotarliśmy do Łęczycy.

    W Łęczycy skierowaliśmy się pod ratusz a następnie do legendarnej siedziby Boruty, czyli do zamku. Podczas przejazdu, nieopodal informacji turystycznej udało mi się zauważyć... Borutę! Oczywiście nie omieszkałem zatrzymać się i chwilę z nim porozmawiać. Tak naprawdę był to kolega Jacek z Łęczycy, który podczas lokalnych imprez często przebiera się za łęczyckiego diabła. Na dziedzińcu zamku kolega Bogumił Gołaszewski - przewodnik terenowy - przybliżył nam dzieje warowni i mieszkającego tutaj diabełka. Z Łęczycy udaliśmy się w kierunku Tumu. Po drodze odwiedziliśmy otwarty tydzień temu skansen wsi łęczyckiej w Kwiatkówku. Bogumił powiedział kilka słów o obiekcie i ruszyliśmy dalej do grodziska w Tumie. Krótka dawka historii miejsca i przemieściliśmy się pod monumentalną kamienną kolegiatę.

    O kolegiacie można powiedzieć wiele ciekawych rzeczy, jest to perełka architektury romańskiej na tym terenie. Wiąże się z nią legenda o Borucie, który pomagał ją budować a następnie próbował zburzyć, była miejscem narad biskupów, wielokrotnie palona i częściowo burzona, przetrwała jednak zawieruchę dziejową i stanowi punkt docelowy wielu wycieczek turystycznych. Ku naszej uciesze kolegiatę mogliśmy podziwiać również wewnątrz, kolega Bogumił odkrywał przed nami kolejne tajemnice budowli i jej wyposażenia a także wydarzeń, które miały tutaj miejsce. W chłodnych murach o kilkumetrowej grubości czuliśmy, że zakusy diabelskie nas tu nie dosięgną.

    Po kilkunastu minutach odpoczynku w Tumie ruszyliśmy w dalszą drogę do kolejnej miejscowości ujętej w naszym planie - Góry Świętej Małgorzaty. Na parkingu przy szkole odbywał się festyn rowerowy. Mieliśmy okazję zobaczyć piekielnie trudne popisy akrobatyczne na rowerze, były konkursy z udziałem publiczności, poczęstunek i atrakcje dla dzieci. Dużym wzięciem cieszył się pyszny orzeźwiający kompot rabarbarowy a także barszcz z kiełbaską i chleb ze smalcem. Na festynie byliśmy około godzinę. Droga powrotna minęła bez żadnych przeszkód, rajd zakończył się na Łąkoszynie około godziny 17.30.

    Podsumowując rajd należy zauważyć, że udało nam się zrealizować wszystko co zaplanowaliśmy. Pogoda dopisała, humor nie opuszczał, dziwi nas tylko brak ingerencji Boruty - czyżby postanowił przyjąć nas po królewsku? A może jest wręcz przeciwnie? Może omamieni dobrą pogodą, ciekawymi krajobrazami i przepysznym jedzeniem wpadliśmy wprost w pułapkę, którą na nas zastawił? Swoją drogą widziałem na festynie piękne dziewczyny zbierające podpisy od uczestników, może w jedną z nich wcielił się łęczycki diabełek i podsuwał ludziom cyrografy?

A trzeba było uważać co się podpisuje ha ha ha...

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć: